Zeszłoroczna wycieczka do Siedlec okazała się sukcesem. Naturalnym było kontynuowanie kierunku i wyruszenie jeszcze dalej na wschód. Okazało się, że do granicy jest tuż-tuż ledwie sto dwadzieścia kilometrów ;). Jak zawsze najtrudniej było zgrać terminy. W końcu padło na dzień 15 maja. Skład niemal klasyczny plus po raz pierwszy ruszała z nami Joanna. Punktem zbornym był pociąg jadący do Siedlec. Chwile po godzinie 6 pociąg wiózł nas na wschód. Na miejscu dołączyła koleżanka i ruszyliśmy. Razem z nami w drogę wyruszył jeszcze jeden rowerzysta, z którym co chwila się mijaliśmy.
Taki to utworzyliśmy zgrany zespół. Co prawda ja chyba nie pasowałem ubiorem do reszty ;)
Taki to utworzyliśmy zgrany zespół. Co prawda ja chyba nie pasowałem ubiorem do reszty ;)