menu

21 sierpnia 2016

Dęblin zaliczony ;)

Na moim pająku (taka mapa z naniesionymi trakami wszystkich tras) miałem już linię na północ i na wschód, a na południe nic. Tak wpadł pomysł na odwiedzenie Dęblina i zobaczenia tamtejszego fortu. Choć sam frot nie jest udostępniony dla zwiedzających (okresowo jest możliwość zwiedzenia w zorganizowanych grupach), cały czas stacjonuje tam wojsko.
Z Pawłem umówiliśmy się w pierwszym tego dnia pociąg do Dęblina, co zmusiło nas do pobudki przed 4 rano.

Może i niewyspani, ale szczęśliwi na starcie.


(autor: Paweł)
Tak wyglądałem ustawiając kadr wyższego zdjęcia ;)

Kolejny parowozik do kolekcji.

Z dworca pojechaliśmy pod Bramę Lubelską twierdzy Dęblin. Następnie próbowaliśmy się przebić na północ między cytadelą, a Wisłą, niestety chaszcze i prace remontowe pod mostem zmusiły nas do objechania twierdzy od strony miasta.

Drugą bramą, którą odwiedziliśmy była Brama Warszawska.

(autor: Paweł)
Wreszcie wyskoczyliśmy z miasta na spokojne pola.

Zieleń już stawała się powoli wczesnojesienna, ale temperatura w pełni letnia.

Humor nas nie opuszczał, w końcu byliśmy w drodze.

Spękany asfalt, niby nie najlepszy do jazdy, bo nierówny, szczególnie z górki którą już widać. Ale nieregularne spękania dają czasem niespodziewane kształty.

 Pedałowaliśmy raźno, a przestrzeń pozwalała cieszyć oczy.

Cementowa droga najgorsza z "twardych" nawierzchni, każdy mijany pojazd zapewnia inhalacje pyłowe.

 Urokliwy dworeczko-domek, takie obrazki dodają koloru wycieczce.

(autor: Paweł)
Paweł znów musiał czekać, aż zrobię powyższe zdjęcie.

(autor: Paweł)
Czarna droga prowadziła nas do lasu, gdzie chcieliśmy się schronić przed prażącym słońcem.

Dość mokre lato i w lesie czekało na nas stado muszek i komarów.

Kapliczka na drzewie, jednak nie bardzo odeszliśmy od pierwotnych wierzeń, w których drzewa miały magiczną moc.

 Piękna pogoda, pusta droga - czego chcieć więcej. To wszystko sprawiało wrażenie poruszania się po innym, bezludnym świecie.

 Staw rybny, ciekawe czy ci wędkarze wkoło to na legalu w krzakach siedzieli?

 Gdy podjechaliśmy bliżej część z nich bacznie nas obserwowała.

 Stary młyn przy rzece zasilającej staw. Dla niego już nie ma ratunku.

 Chaszcze obrosły resztki infrastruktury młyna.

 Pusta droga tak nas wciągnęła, że nawet nie zauważyliśmy jak zjechaliśmy z trasy i musieliśmy zawracać kilka kilometrów ;)

 Droga typu "wehikuł czasu".

(autor: Paweł)
 W rzeczce unoszona prądem roślinność tańczyła swój taniec, a ja reportersko próbowałem to uchwycić.

 Na zdjęciu ciężko zobaczyć ten ruch. :)

Rdzewiejąca łąka i te puste przestrzenie sprawiły, że zapragnąłem mieć gdzieś tu działkę na chwile relaksu. Tylko, czy nie byłaby ona dla mnie zbyt wielką kotwicą?

Wieże kościoła w Osiecku przypominały, że wkoło jest cywilizacja a my tylko na chwilę się z niej wydostaliśmy.

 Mały strumień na drodze nie był dla nas przeszkodą.

(autor: Paweł)
 Nawet pode mną taka kładka nie drgnęła ;)

(autor: Paweł)
Dotarliśmy do Karczewia, gdzie królują badylarze, choć dziś już nie goździki, a warzywa i owoce stanowią ich podstawę dochodu.

Kąpielisko nad Świdrem zawsze w takie ciepłe dni jest oblegane przez tłumy wypoczywających. Jako dziecko też tu kilkukrotnie byłem. Potem przez wiele lat nie mogłem znaleźć tego miejsca, aż kilka lat temu kolega mi je pokazał, gdy jechaliśmy na rowerach. Teraz z przyjemnością tędy podróżuję.

Trasa Dęblin - Warszawa wymagała od nas przejechania 130 km, a z dojazdem do dworca PKP wyszło 134 km. Trasa wspaniała, pełna niezurbanizowanych przestrzeni. Zawsze wydawało mi się, że koło Warszawy to już nie ma tak wielu pustych miejsc, a jednak są. Wisła jest jakby granicą gęstości zaludnienia. Ciekawe jak to wygląda na mapie? Dziwię się, że niektórzy mówią, iż Mazowsze jest nudne, może niema gór ale czy tylko one są ciekawe?
NIE !!!



2 komentarze: