menu

19 września 2016

SzLaMo - Czyli rowerem po Szlaku Latarni Morskich

Od dziecka lubiłem wspinać się na latarnie morskie, nawet nie wiem ile razy już wchodziłem na kołobrzeską.
   Co mnie do nich ciągnie? Nie wiem, może te rozległe widoki i poczucie wolności na szczycie każdej z nich? Naprawdę nie wiem.
O Szlaku Latarni Morskich dowiedziałem się oglądając reportaż w telewizji opowiadający o mężczyźnie, który przeszedł całe wybrzeże na piechotę, odwiedzając każdą napotkaną latarnię. Wtedy też zapragnąłem i ja je wszystkie odwiedzić.
Z braku czasu i możliwości pomysł zatarł się w pamięci. Dwa lata temu, jadąc ze znajomymi na rowerach, jeden z nich przypomniał mi o trasie, wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że byłaby to fajna wycieczka i trzeba będzie kiedyś ją odbyć.
Pomysł cały czas kołatał się po mojej głowie i na początku 2016 roku zapadła decyzja. W te wakacje, najprawdopodobniej na początku lipca, pojadę z kolegą lub nawet dwoma na Szlak Latarni Morskich w Polsce.


Oryginalny rysunek przed edycją pozyskałem z http://www.moje-morze.pl/latarnie.html.

Na polskim wybrzeżu jest obecnie 15 działających latarni i 4 wyłączone.

2 września 2016

RTCN Raszyn

Od roku pracuję w dość wysokim biurowcu w Warszawie i z okna na 16 piętrze (wiem, nie za wysoko) rozciąga się widok na całą panoramę miasta. W oddali, na południowym-zachodzie, przy dobrej widoczności widać samotny maszt. Od dłuższego czasu chciałem się tam wybrać i zobaczyć go z bliska. Urlop dawał możliwość swobodnego włóczenia, więc czemu nie tam?
Podjechałem po Pawła pod jego pracę i ruszyliśmy przez miasto na południe. W tym kierunku rowerzystom nie jest łatwo. Do Janek dało się dojechać opłotkami, natomiast dalej było źle, albo wręcz nie było żadnej drogi. Fragment wzdłuż Alei Krakowskiej w okolicach Sękocina zmusił nas do prowadzenia rowerów po "trawie", bo nie było innej możliwości.

Kiedy w końcu udało nam się dotrzeć wieża była cały czas zasłonięta przez las rosnący wokół konstrukcji. W możliwie najbliższym miejscu przez szczelinę w drzewach udało się zobaczyć to.

1 września 2016

Miało być do Tłuszcza, a skończyło się w Mińsku Mazowieckim

Ostatnio wpadłem na stronę "Zalicz Gminę na rowerze" (zaliczgmine.pl), postanowiłem się sprawdzić i przyłączyć do "projektu". Po zaznaczeniu wcześniej odwiedzonych gmin wyszło na to, że mam ledwie zaliczonych 4,8 % wszystkich gmin w Polsce.  Z wycieczki do Ostrołęki wracałem przez Tłuszcz, ale pociągiem i jedynie prowadziłem rower po peronie. Dlatego też nie mogłem uczciwie zaliczyć gminy jako odwiedzonej na rowerze. Postanowiłem to zmienić.
W 2016 roku urlop przekładałem wielokrotnie, aż minęły wakacje. Został mi do wykorzystania zeszłoroczny urlop i tak 31 sierpnia rozpocząłem swoje wakacje bez konkretnych planów na pierwszy tydzień. Pierwszego września postanowiłem dotrzeć do Tłuszcza.
Wyruszyłem dość późno jak na mnie, bo chwilę po 8 rano. Jako pierwszy punkt na trasie wyznaczyłem końcówkę drogi pożarowej 48 na terenie dawnego poligonu w Rembertowie. Na początku roku odwiedzałem ten poligon z Pawłem, ale nie dojechaliśmy do końca drogi pożarowej, wtedy skręciliśmy w 49 i wróciliśmy do Warszawy. Wjazd na poligon utwardzoną drogą jest niedostępny z powodu wciąż działającej strzelnicy. Aby ją ominąć trzeba przed bramą skręcić w lewo i jechać cały czas wzdłuż parkanu. Tak dojedziemy do asfaltowej drogi pożarowej nr. 48. Droga ta przecina cały poligon na pół. Szybko przejechałem nią cały poligon w ten ciepły i słoneczny dzień.

Aby opuścić poligon musiałem pokonać rzeczkę Długą. Podjechałem do brzegu i oceniłem, że woda nie jest głęboka (max 15 cm), a betonowe płyty gwarantują twarde dno. Postanowiłem przejechać ją choć też rozważałem przejście w bród bez butów. Woda okazała się znacznie głębsza ;). W obu butach miałem mokro, a obie piasty kół dobrze opłukane, na szczęście było ciepło.