menu

2 października 2016

Warki smak.

Pierwotny plan zakładał, że pojedziemy z Radomia. Z powodu braków czasowych zdecydowaliśmy się skrócić trasę i wystartować z Warki. Pierwszy pociąg do Warki z Warszawy Wschodniej odjeżdżał dopiero o 7:07 - a my w nim.

Standardowy już chyba typ początkowej fotki, a na nim Paweł, ja i Edek.


Jadąc pociągiem namawialiśmy się, że jak Warka to musimy się napić lokalnego specyfiku chmielowego. Dworzec okazał się być zupełnie na uboczu przez co plan nie wypalił i ruszyliśmy od razu za miasto.

Godzina jazdy i już byliśmy w Chynowie, gdzie znajduje się XVII-wieczny drewniany kościół.


Został zbudowany z drewna pozyskanego z innego kościoła wybudowanego około 1530 r., dlatego jest uznawany za jeden z najstarszych drewnianych kościołów na Mazowszu. Dość nietypowa wnęka z boku kościoła miała zapewne służyć do ochrony przed deszczem dla przybywających, często z wyprzedzeniem całego dnia, w odległych czasach na msze.

Barokowe wnętrze jest jasne dzięki licznym oknom i jasnemu sufitowi.

Czyż nie są piękne?

Pieczyska odwiedziliśmy przez przypadek, bo minęliśmy skręt z asfaltu na polną drogę. Już rzadko można spotkać ten stary typ tablic miejscowości.

Przez tę pomyłkę trafiliśmy do kapliczki "Odcisk Stopy Matki Bożej". Napotkana tubylczyni uraczyła nas lokalną "opowieścią" jak to Matka Boska chciała ostrzec mieszkańców przed powodzią z rzeki, biegnąc poślizgnęła się i zostawiła ślad na kamieniu. Po zakończeniu opowieści dodała, że w promieniu wielu kilometrów nie ma żadnej rzeki ;)

Na kamieniu jest widoczny ślad Matki Boskiej Poślizgniętej.

Jesień się zbliża, drzewa zaczynają zmieniać barwy.

Opuszczone na uboczu gospodarstwo przyciągnęło nas.

Drzwi stały otworem.

Ktoś przed nami przetrząsał te pomieszczenia. My nigdy nic nie ruszamy, ani nie zabieramy.

Odnoszę wrażenie, że obecnie ludzie nie robią już tyle weków co kiedyś. Dobrobyt???

W składziku śmierdziało jakoś chemicznie. Nie zachęcało do pozostania.

Pewnie niejedna osoba wygrzewała się kiedyś na tej lepce.

Kalkomanie, kiedyś były wszędzie - dziś chyba już nie są dostępne.

Przed Piasecznem zrobiliśmy popas w lesie. Postanowiliśmy zmienić plan i pojechać dalej leśnymi duktami zamiast pustą asfaltową drogą. I dobrze. Szczególnie, że jesień pięknie maluje drzewa.

W Żabieńcu, nad stawami, obserwowaliśmy ptaki przez lornetkę.

Rzeka Jeziorka płynie w kierunku Konstancina.

Mostek na Jeziorce pomazany, ale mi i tak się podoba, może taki nawet bardziej?
Po dotarciu do Piaseczna postanowiliśmy pojechać na lotnisko Okęcie i zobaczyć stare samoloty. W Piasecznie na rynku przejechaliśmy przez fontannę. Choć nie było zbyt ciepło, zabawa była przednia ;)

Po drodze na lotnisko minęliśmy kilka radarów. Są bardzo charakterystyczne.

Z górki spotterskiej obserwowaliśmy startujące samoloty, jak i te dwa które już nigdzie nie polecą. Zrobiło się chłodno i zapowiadało się, że zaraz będzie padać. Trochę zgłodnieliśmy. Paweł zaproponował turecką restauracje "Maho". Ledwie dojechaliśmy na miejsce i lunęło z nieba. Muszę przyznać, że jedzenie w Maho jest bardzo dobre i na pewno będę tam wracał. Jeżeli ktoś ma chęć na ten typ kuchni, a nie tylko zwykłego kebaba, to zdecydowanie polecam.
Tego dnia nie udało nam się posmakować Warki, może następnym razem się uda. Myślę, że nieraz jeszcze zawitam do Warki.
W trasie przejechaliśmy 83 km, a z dojazdem na dworzec wyszło 87 km. Dodatkowo dodałem do listy 3 gminy: Warka, Chynów, Prażmów.


2 komentarze:

  1. Mam wrażenie że opis trasy nie pasuje zbytnio do załączonej mapki na końcu.
    Chyba jednak udało się napić trochę tej Warki. ;)

    OdpowiedzUsuń