menu

6 grudnia 2015

Na Siedlce !!!

W maju jeden z moich znajomych zaproponował wycieczkę rowerową do Mińska Mazowieckiego, aby poobserwować samoloty na tamtejszym lotnisku wojskowym. Pomysł powracał co jakiś czas, ale nie udawało się go zrealizować. Dzień przed Mikołajkami, 5 grudnia, pogoda była bardziej wiosenna niż jesienno-zimowa, dlatego też można było pomyśleć o realizacji wcześniejszych planów. Razem z dwoma kolegami postanowiliśmy pojechać do Siedlec, czyli wprowadzić w życie nieco zmodyfikowany pomysł wycieczki "na samoloty".
Start wyznaczony został na stacji PKP Rembertów, z której to już dwukrotnie ruszałem na wcześniejsze wycieczki. Tego dnia chłopaki musieli poczekać na mnie, zbrakło mi 10 min., aby być o czasie. Po ostatniej wycieczce w Północnym Kampinosie postanowiłem lepiej rozpoznać teren przez który mieliśmy przejeżdżać i tak ułożyć trasę, aby upchnąć możliwie jak najwięcej interesujących miejsc.

Pierwszym punktem na trasie był Sulejówek - miejsce gdzie mieszkał Marszałek Piłsudski. Szybka wizyta przy pomniku i wspólna fotka z marszałkiem.


Jeden z ostatnich drewniaków jakie przetrwały do dnia dzisiejszego.

(autor: Paweł)
Brama wjazdowa na teren muzeum zamknięta na głucho, a dworek Piłsudskiego za bardzo był oddalony od ulicy, aby można było mu się dokładnie przyjrzeć.

(autor: Paweł)
Nieraz dziwne rzeczy ludzie trzymają na podwórku. Ciekawe po co? bo raczej nie w celach reaktywacji.

(autor: Paweł)
Kolejnym punktem na trasie był pomnik poświęcony Batalionowi "Zośka".


Ten samochód to już chyba nie pojedzie ;) Choć pewnie jakiś entuzjasta by go wypicował po wielu godzinach pracy... My na niego trafiliśmy przypadkiem, kiedy próbowaliśmy wrócić na wyznaczoną trasę po zjechaniu z niej licznymi, małymi uliczkami Sulejówka.

(autor: Paweł)
Dom lokalnego "artysty" jak sądzę.

My twarde ludki nie uznajemy dróg zamkniętych.

(autor: Paweł)
Potem okazało się, że dla pieszych była cały czas otwarta ;)

W cieniu wysokiego kościoła, zachował się drewniany dom, który mnie urzekł - zwłaszcza faktem, że znalazłem go pośród betonowych domów.

(autor: Paweł)
Strzelisty kościół pięknie prezentował się w grudniowym słońcu.

(autor: Paweł)
Druga wycieczka pod rząd, kiedy mam kapcia, ale tym razem szczęśliwie tylko przebita dętka, opona cała ;)

(autor: Paweł)
Pogoda zupełnie nie grudniowa zachęcała do zatrzymywania się i oglądania takich miejsc.

Przejazd wąskim tunelem pod linią kolejową trzeba było pokonać w przerwie między samochodami nadjeżdżającymi z przeciwka, gdyż tamci kierowcy mieli pierwszeństwo.

(autor: Rafał)
Zaraz za torami kolejowymi natknęliśmy się na chyba największego dostawcę usług komunikacji satelitarnej w Polsce i jednego z większych w tym regionie Europy.

(autor: Paweł)
Minęliśmy Mińsk i dotarliśmy w okolice lotniska. Pierwotnie tą drogą mieliśmy dojechać na skraj lotniska i zobaczyć "coś". Niestety nie zanosiło się, że zobaczymy cokolwiek, a droga była mocno podmokła. Postanowiliśmy odpuścić bramę zachodnią i pojechać w kierunku głównego wjazdu na teren bazy wojskowej.

Przed samym dojazdem do lotniska wjechaliśmy zupełnie przez przypadek na fermę kaczek. Jeżeli tak wygląda wolny wybieg to pozostawię to bez komentarza.

Wizyta przy bramie lotniska zakończyła się na rozmowie z ochroniarzem, który powiedział nam, że dziś to żadnych lotów raczej nie będzie. Ruszyliśmy dalej i tak oto dotarliśmy do starego dworku obecnie pełniącego rolę szkoły. Tabliczka na ogrodzeniu przestrzegała przed niegościnnymi psami choć nie było ich wcale widać. Postanowiliśmy jednak zwiedzać z dystansu.

Ponieważ nie udało nam się do tej pory zobaczyć choćby skrawka lotniska zapadła decyzja, że staramy się jechać jak najbliżej płotu i może coś uda się zobaczyć. Tak trafiliśmy na starą fabrykę, możliwe że papiernię.

Jeszcze bliżej lotniska, pośród wyremontowanych domów natknęliśmy się na lekko zdekompletowaną chałupinę -  jak widać raczej już nikt jej remontować nie będzie.

(autor: Paweł)
Lotnisko okazało się niewypałem na naszej trasie.
Przez pewien czas trasa wiodła wzdłuż dawnej DK2, obecnie już znacznie mniej używanej, od czasu oddania do użytku obwodnicy Mińska Mazowieckiego.
Przy starej drodze natknęliśmy się na pozostałość po jakimś już nie używanym sklepie.

Z drugiej strony mały kościółek, a właściwie tylko kapliczka. Też nie wyglądająca na używaną.

Wreszcie udało nam się odjechać od starej asfaltowej DK2. Na szczęście wilgoć związała piach i mogliśmy jechać bez wysiłku. Latem pewnie bym kopał się niemiłosiernie w sypkim piachu.

(autor: Paweł)
Zaczęliśmy się rozglądać za miejscem na popas. W zupełnym pustkowiu, obok polnej drogi napotkaliśmy ogrodzony teren z kapliczką. Furtka na teren była otwarta, a mała wiata wręcz zapraszała do krótkiego odpoczynku.

I tak powstało kolejne zdjęcie z serii zdjęć typu "tu byliśmy" na stojąco...

... oraz na siedząco w stylu indiańskich wodzów podczas rozmów z bladymi twarzami.

Cały teren został ogrodzony i jest znany jako Kapliczka w Olszewicach. Powstała w miejscu gdzie objawiła się Matka Boska na pniu drzewa, znajdującym się obecnie pod małym zadaszeniem.


Obok malutkiej kapliczki, z której odprawiane są msze okolicznościowe, leży stary drewniany krzyż.

Ledwie czytelny napis na krzyżu głosi:
"KTÓRYŚ CIERPIAŁ ZA NAS RANY JEZU CHRYSTE ZMIŁUJ SIĘ NAD NAMI 1902 1970 ROK"

Teraz w miejscu starego krzyża stoi nowy metalowy.

Najedzeni i rozgrzani ciepłą herbatą ruszyliśmy dalej bitymi drogami Mazowsza. Zagęszczenie wszelakich kapliczek przydrożnych w tym rejonie jest zauważalne. Wręcz można by było z miejsca jednej wypatrywać już następnej.

Stara chata, można by było pomyśleć że człowiek przeniósł się do XIX wieku, gdyby nie zielona papa na dachu.

W grudniu pole już przygotowane do zimowania, ale zimy nie widać.

Dojechaliśmy do małego rezerwatu. Przełom rzeczki jak i oba zalesione pagórki są bardzo urokliwe i cieszyłem się że tu dotarłem.

Jest to naprawdę mały rezerwat.

Rzeczka leniwie przepływała przez dolinkę.

Brak ingerencji człowieka ukazuje dzikość przyrody. Uwielbiam takie miejsca.

Po pokonaniu dwóch pagórków w rezerwacie wyjechaliśmy na rozległą łąkę' z której rozciągała się piękna panorama na okolicę. Pogoda nam sprzyjała w kontemplacji okolicy przy użyciu lornetki Rafała. Tak, muszę i ja pomyśleć o lornetce, może nie tak dużej, ale jednak jakaś by mi się przydała.

Kolejna fota z serii "Zdobywcy", tym razem nawet udało się uwiecznić cień statywu wykorzystującego rower.

Tym razem z tej lepszej strony ;)

(autor: Rafał)
Aż nie chciało się odjeżdżać z tego miejsca.

Droga wiodła nas aż po horyzont.

(autor: Paweł)
Kiedy opuściliśmy rezerwat zapowiadałem chłopakom że jedziemy w "krainę" stawów rybnych. Jak się okazało po dojechaniu na miejsce stawy były ale bez wody ;( Wyblakła tablica informowała o hodowli ryb i zakazie wstępu.

Woda ze wszystkich zbiorników została spuszczona, a rybacy w małym kanale kończyli odłów ryb. Chyba już na święta.

(autor: Rafał)
Ruszyliśmy dalej asfaltem do kolejnych stawów z nadzieją, że gdzieś jest jeszcze woda.

Niestety wody nie było w żadnym. Paweł zastanawiał się, jak daleko dałoby się wejść w staw. Patrząc na ilość mułu raczej niezbyt daleko.

Wiejskie kościółki zawsze wyglądają inaczej, ale ludzie wychodzący po mszy już tak samo. Zawsze odświętnie ubrani i każdy wsiada do swojego samochodu, aby pojechać nim do swego domu, choćby kilkaset metrów.

(autor: Rafał)
Rafał na uboczu kościelnego terenu namierzył mały pomnik ku czci obrońców ojczyzny.

Piękna pogoda sprawiała, że gdzie się nie spojrzało było coś ładnego i zachęcającego do uchwycenia w obiektywie. Np. stary rozlatujący się dom stojący pośród podmokłej łąki.

(autor: Rafał)
I samotna kępa drzew przy małej rzeczce.

Zawsze chciałem zrobić kontrastowe zdjęcie pod słońce i "prawie" się udało.

(autor: Rafał)
Choć przy jego robieniu wyglądałem co najmniej śmiesznie.

Ostatni fragment trasy do Siedlec pokonaliśmy wzdłuż torów kolejowych.

Na tym wyjeździe udało mi się zrealizować kolejny pomysł na zdjęcie. Pstryknąć fotkę, gdy pociąg wjeżdża na przejazd i uchwycić moment tego wjazdu. Tym razem prawie się udało ;)

Już przed samymi Siedlcami ustaliliśmy że oszamiemy coś w Macu na obrzeżu miasta. Po ciepłej kawie ruszyliśmy w miasto. Już zaczęło zmierzchać i może dlatego miasto wydało mi się szaro-bure. Na szczęście tuż przed samym dworcem zobaczyłem bladoniebieską kamieniczkę kontrastującą ze swoim sąsiadem. Zdecydowanie poprawiła mi obraz miasta.

Na dworcu Paweł zrealizował ostatnie zadanie na naszej trasie, zakupił "Tygodnik Siedlecki" zgodnie z domowym poleceniem ;) Nie pozostało już nic innego, jak tylko kupić w automacie bilety na pociąg powrotny. Z biletami poszliśmy na peron, gdzie oczekiwał już nasz środek lokomocji. Czekanie na odjazd poświęciliśmy na oglądanie obrotnicy przed halą parowozową w Siedlcach.

Wyprawa do Siedlec okazała się bardzo ciekawa i pełna interesujących miejsc, które udało nam się odwiedzić. Co prawda zupełnie nie udała się wizyta na lotnisku, ale z nawiązką zrekompensowała nam to rozpadającą się chata, która zapewne za chwilę przestanie w ogóle istnieć, czy dworek przekształcony w szkołę, o hodowli kaczek nie wspominając. W czasie jazdy powstał pomysł na pokonanie tej trasy, ale północną stroną Mińska Mazowieckiego, może kiedyś się uda.

Tego dnia przejechałem 109 km, Rafał 106 km, a Paweł jak zawsze najwięcej, bo 111 km.